sobota, 19 kwietnia 2014

Nasze auto a konieczność zakupu używanych części

Nasze auto a konieczność zakupu używanych części


Autor: Bartosz Nowakowski


Współcześnie, obserwujemy gwałtowny rozwój naszej cywilizacji oraz społeczeństwa. Najlepiej widać to na gwałtownych zmianach w technice oraz technologii motoryzacyjnej.


Firmy produkujące auta, każdego roku wypuszczają nowe produkty, które posiadają coraz to lepsze osiągi. Trudno wyobrazić sobie auto za kilkadziesiąt lat. Nie da się też ukryć, że coraz częściej jeździmy.

Ilu z nas posiada własny samochód? - prawie wszyscy mogą się pochwalić posiadaniem auta osobowego. Jest to konieczne we współczesnym świecie z kilku względów: z uwagi na nasze obowiązki wynikające z zawodu, często musimy się przemieszczać na duże odległości. Podróżowanie pociągiem czy autobusem jest uciążliwe, a niemożliwe jest dotarcie w każde miejsce. Samochód towarzyszy nam także w codziennych czynnościach, np. zakupach. Możemy dzięki niemu odwieźć nasze dzieci do szkoły, żeby było bezpieczniej, itd.

Przy tak dużej ilości aut, istnieje także duże zapotrzebowanie na części samochodowe. Bardzo często ich potrzebujemy, ponieważ auta nie są bezawaryjne, a wypadki czy kolizje na naszych drogach są niezwykle powszechne. Co zrobić w przypadku konieczności kupna części samochodowej?

Wszystkim zależy na nieustannym oszczędzaniu, dlatego powinniśmy poszukać jak najtańszej opcji. Popularne szroty mogą się okazać pomocne w naszym poszukiwaniu. Czym jest szrot? Jest to miejsce sprzedaży używanych części samochodowych pochodzących z demontażu samochodów. Są to części używane, ale najczęściej nadające się do ponownego zamontowania. Wiele szrotów powinniśmy znaleźć korzystając z wyszukiwarki i tzw.wizytówek Google.

Ze względu na ograniczenia finansowe, wiele osób jest zmuszonych do poszukiwania części na szrotach. Nie powinniśmy ich unikać, ponieważ może to być duża oszczędność dla naszej kieszeni. Eksperci zauważają, że pochodzące stamtąd części są najczęściej oryginalne, więc pomimo ich długotrwałej eksploatacji, mogą okazać się lepsze w porównaniu z nowymi elementami zamiennymi.


Mieszkańców Wrocławia i okolic zapraszamy do auto szrot Wrocław!

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Regeneracja opon - czy warto?

Regeneracja opon - czy warto?


Autor: Wojciech Osierda


Czy warto oszczędzać na kupnie nowych opon? W poniższym tekście można znaleźć odpowiedź na to pytanie.


Opony to jedna z najbardziej kluczowych części samochodu, dlatego też panuje przekonanie, że na wymianie ich nie należy oszczędzać. Mają one niebagatelne znaczenie w kwestii bezpieczeństwa – znaczne zużycie bieżnika zwiększa ryzyko poślizgu i wypadku drogowego, szczególnie w trudnych warunkach pogodowych. Nowe opony to często koszt aż tysiąca złotych, czy istnieje jakaś tańsza alternatywa dla kierowcy?

 

Tańszą opcją dla przeciętnego kierowcy może być regeneracja opon. Ta niegdyś popularna usługa powoli wraca do łask, ponieważ pozwala na znaczną oszczędność kosztów. O ile nowe opony kosztują od 200 do 250 zł za sztukę, opony zregenerowane kosztują 100-150 zł za sztukę. Pamiętać należy tylko, że takie reanimowanie opony nie równa się przywróceniu jej do stanu pierwotnego.

W Polsce regeneracją opon zajmują się wyspecjalizowane firmy. Proces ten polega na usunięciu pozostałości starego bieżnika, pokryciu opony świeżą warstwą gumy a następnie nadaniu jej odpowiedniej rzeźby. Istnieje też alternatywna metoda regeneracji, gdzie od razu na oponę nakłada się wyprofilowany bieżnik. Każda uzdrowiona opona przechodzi szereg rygorystycznych testów bezpieczeństwa potwierdzających jej przydatność do jazdy w różnych warunkach. Niestety nie przechodzą testów najważniejszych, w których sprawdza się efektywność opony przy nagłym hamowaniu, wchodzeniu w ostre zakręty czy przy dużych różnicach temperatur.

Problemem jest tutaj nie zużycie bieżnika tylko karkasu opony, czyli części odpowiadającej za jej wytrzymałość i odporność. Jeżeli w takiej oponie zostanie wymieniony bieżnik to i tak karkas będzie się nadal zużywał, ponieważ jego wytrzymałość jest obliczana tylko na okres do zużycia pierwotnego bieżnika. Często też zdarza się, że zakłady zajmujące się regeneracja opon nie dbają o jakość mieszanki gumowej używanej do odtworzenia bieżnika – często do opon wymagających bogatszych mieszanek gumowych używają mieszanek o uboższym składzie, co często rzutuje na ogólną jakość zregenerowanej opony.

Czy zatem opłaca się kupować zrewitalizowane opony? Jeżeli ktoś jeździ rzadko, lub na tyle ostrożnie, że udaje mu się unikać ekstremalnych sytuacji na drodze, to wtedy rzecz można przemyśleć. Jeśli jednak ktoś jest kierowcą jeżdżącym dużo, a co za tym idzie napotykającym wiele trudności na drogach, to taki zakup mija się z celem. Gwarancja od firmy niby jest, ale jednak bezpieczeństwo powinno być najważniejsze.


Źródło: moto.wp.pl

Giełda Wynajmu Autobusów e-TransBus.pl - wynajem autobusów na wycieczki zorganizowane

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Ogórek czerwony ma garniturek?

Ogórek czerwony ma garniturek?


Autor: Maurycy Szuran


Dawno, dawno temu, niestety w bardzo nieodległej galaktyce, a wręcz na naszym podwórku, panował ustrój, w którym działy się prawdziwe cuda. Kraj pogrążał się w biedzie pomimo rzekomych gospodarczych sukcesów, polityka "wszystkim po równo" tworzyła podziały, a po drogach śmigały wielkie, czerwone ogórki.


"Ogórkami" zwano autobusy Jelcz 272 MEX, produkowane przez firmę Jelcz w latach 1963 - 1977. Pojazdy o charakterystycznie obłym, aczkolwiek całkiem gustownym wyglądzie kursowały jednak o wiele dłużej - zgodnie z zasadą, że prowizorka jest najwytrzymalszą konstrukcją.

Jelcz 272 MEX
Sprostujmy jeden fakt: mówienie o "ogórkach" jako o prowizorce konstrukcyjnej jest niesprawiedliwe (były to wszak autobusy budowane na licencji Skody, a więc solidnie zaprojektowane), jednak ich pojawienie się w Polsce było wynikiem decyzji podjętych pospiesznie, w obliczu problemu rosnącego z miesiąca na miesiąc. Oto bowiem nasz kraj borykał się, zresztą jak większość państw, na których ręce trzymał Związek Radziecki, z technologicznym niedostosowaniem do faktycznych potrzeb. Przejawiało się ono m.in. w braku wystarczającej liczby publicznych autobusów, skutkującym tłokiem w maszynach już obecnych na drogach, oraz koniecznością długiego oczekiwania przez pasażerów na kolejny kurs.

Pojawienie się "ogórków" było dla ówczesnego rządu zbawieniem. Choć popularne jest zdjęcie pasażerów pomagających odpalić "na pych" uziemiony autobus, jelcze były maszynami wytrzymałymi. Posiadały nawet luksus rzadko spotykany w tworach peerelu, a mianowicie nagrzewnice, które w zimie ocieplały pokład pojazdu. Polacy polubili czerwone ogórki i do dziś miło je wspominają - nawet pomimo tego, że współczesne maszyny przewyższają klasyczne autobusy w każdym aspekcie.


Biletyautokarowe.pl - autokary, bilety autokarowe, przewozy międzynarodowe i wszystko, czego potrzebuje podróżnik!

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Walka z kierowcami – Red Flag Act.

Walka z kierowcami – Red Flag Act.


Autor: Wiktor Bednarek


Początki ustaw niewygodnych dla kierowców to nie domena obecnych czasów. Motoryzacja jest blokowana praktycznie od samych jej początków.


Dokładniej działo się to w Anglii, gdy pierwsze samochody były napędzane silnikami parowymi, a nie był to zwykłe osobówki a busy. Na przykład w 1832 roku niejaki pan Hancock ustanowił rekord prędkości na trasie Londyn-Brighton. Przewiózł on 11 osób ze średnią prędkością 18km/h.

Niestety, pionierzy motoryzacji i przewozu osób byli blokowani przez właścicieli konnych dyliżansów i w końcu przez zarządzających koleją żelazną. Oczernianie pojazdów parowych było wtedy normą. Od utrudniania przejazdu po przekupowanie lekarzy, którzy mówili, że jazda pojazdem napędzanym parą wodną jest szkodliwa dla zdrowia. Doszło nawet do namawiania duchownych, którzy mieli mówić o niemożliwości zbawienia osoby, która korzysta z nowego sposobu komunikacji.

Komunikacja busami parowymi była jednak tańsza niż ta konna czy kolejowa. Była też bezpieczniejsza i pod względem mniejszej ilości wypadków jak i dlatego, że szybko jadącego pojazdu nie dało się napaść tak łatwo jak dyliżansu konnego. W końcu w roku 1865 „grupy lobbingowe” przeciwników pojazdów parowych doprowadziły do powstania Red Flag Act czy Locomotives on Highways Act.

Ustawa mówiła o tym, że lokomotywa drogowa musi być obsługiwana przez co najmniej 3 osoby. 60 jardów (około 55 metrów) przed pojazdem ma iść człowiek z czerwoną chorągwią, by ostrzegać innych. Każdy bus mógł być zatrzymany przez przechodnia, woźnicę i jeźdźca przez podniesienie ręki. Prędkość maksymalna została ograniczona do 4 mil na godzinę – czyli lekko ponad 6 kilometrów na godzinę, niektóre z parowych omnibusów potrafiły osiągnąć około 30 km/h.

Ustawa ta prawie całkowicie zablokowała rozwój motoryzacji w Anglii. Mało kto był na tyle wytrwały, żeby jeździć zgodnie z tymi przepisami. Poza tym przy tak niskiej prędkości maksymalnej lepiej było iść pieszo czy jechać konno. Kilku konstruktorów pracowało nad pojazdami z napędem elektrycznym – ustawa dotyczyła tylko aut parowych. Prace niektórych zakończyły się mniejszym lub większym sukcesem. Nie uzyskały one jednak tak dużej popularności co pojazdy parowe. Te drugie zaczęły się rozwijać we Francji. To wszystko wydarzyło się przed uzyskaniem Karla Benza patentu na pierwszy samochód benzynowy. Więc utrudnianie życia kierowcom nie jest tylko naszym problemem.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.